Nastał ranek. Delikatne promienie słońca, przedostające się przez uchylone okno zaczęły powoli wybudzać Madilyn ze snu. Zaczęła powoli otwierać oczy i nagle spostrzegła męską sylwetkę tuż przed sobą. Zaskoczona tym widokiem natychmiast gwałtownie zerwała się do siadu. Przez chwilę siedziała tak w bezruchu, analizując obecną sytuację. Wpierw dotarło do niej, że osoba, która spała w tym samym łóżku do Christian, więc ta wieść była lepsza niż gdyby był to jakiś obcy facet, co nie znaczy że w pełni satysfakcjonująca. Następnie zorientowała się, że jest w samej bieliźnie i odkryła się, siadając. Natychmiast złapała za koc i pociągnęła go do siebie, by się nim zakryć. Zaczęło ją zastanawiać jak to się stało, że została pozbawiona spodni jak i koszuli. Z czasem przyjęła do świadomości, że to Chris sie do tego przyczynił i ta myśl, nie była dla niej najmilsza. Zeszła z łóżka, owijając się kocem. Jedną ręką go trzymała, by z niej nie spadł. Drugą dłonią przetarła twarz i zaczęła jeszcze intensywniej myśleć i tej sytuacji. Nagle przypomniała sobie o tym, że chciał ją pocałować, co jeszcze bardziej wzbudziło jej krępacje. W nocy była zbyt zmęczona, by o tym myśleć. Była wtedy taka nieporadna i teraz też taka się czuła. Warknęła niezadowolona swoją osobą pod nosem. Kiedyś było inaczej. Nie znała takich uczuć, które teraz nią kierowały. Odwróciła się w stronę szafki i wyjęła z niej czarne legginsy i granatowy, luźny t-shirt, który był nieco przydługawy. Szybko założyła te rzeczy, a koc zarzuciła na Christiana. Usiadła na krześle przy biurku i zaczęła dumać.