Nie zdziwił się przybyciem swojej siostry. Wręcz przeciwnie. Promieniował, choć starał się nie okazywać emocji od razu wprost. Zawsze w tej kwestii pozostawał bez zmian. Wciąż nie mógł wybaczyć temu gnojkowi, z którym ona była. Po pierwsze... był z nią. To największy błąd. Po drugie Neptun nie zdążył go zabić, po trzecie zerwał z jego siostrą. Jak on mógł ją tak potraktować? Za bardzo nie orientował się w temacie... ale gdyby nie te same geny, on lepiej już by zajął się Freyą. No właśnie... Kwestia taka, że czasami miał wrażenie, że to mu nie przeszkadza. Że mógłby... ale nie chciał nigdy zranić jej małego serduszka. Coś takiego o czym on czasem myślał, było niedopuszczalne. Dlatego jego życie składało się tylko z obserwacji siostry i chronieniem jej. Pod każdym względem. "Odkąd rodzice umarli", to on przejął głowę ich rodziny. Dobytek stracili. Freya natomiast wychowała się w dobrobycie. Taki sami, o własnych siłach pragnął zapewnić jej czarnowłosy. Może za bardzo wmawiał to sobie? Próbując zapełnić wolny czas? Ręce, które wciąż łaknęły zbrodni? I znowu ale. Ale... ale, ale...! Przez te wszystkie problemy, starzy znajomi kręcili się na każdym kroku w okolicy rodziny Hammurabich. Chcieli zemsty. Gdyby nie to, Neptuś zwyczajnie może i poszedłby do roboty? Albo zajmował się delikatniejszą strefą przestępczą? Cokolwiek, aby nie mieszać siostry w niebezpieczeństwo. Niestety. Nie dało się. Nie potrafił oderwać się do swojej mrocznej przeszłości. Geny. Schematy przekazywane dziedzicznie. Freya nie miała pojęcia dlaczego Neptun zrobił to, co zrobił tamtej federalnej nocy. Nie pytała go o to. Nie rozmawiali o tym. On starał wyrzucić to ze swojej pamięci. Zwłaszcza, że i tak miał słabą. Zepchnął to głęboko w podświadomość. Wiedział, że nie ucieknie przed tym... że sny, koszmary powrócą. Lecz, też nie mógł pozwolić działać policji samej. Oni robili to za wolno. A zwłaszcza, że obrali nie tylko Neptuna na cel, ale i Freyę. A ona była jego słabym punktem. Dlatego nie posłuchał inspektorki. Dała mu ultimatum: Zachowa kontakt i możliwość opiekowania się Freya, pod warunkiem, że uda się na wyspę i utemperuje się. Żadnych przestępstw. Żadnej przemocy. Miał chodzić do szkoły. I tak robił. A gdy nikt nie patrzył, rozpoczynał drugie nocne życie. Często robił takie rzeczy, o które siostrzyczka by go nie podejrzewała. Wszystko po to, aby zdobyć pieniądze, wyładować swój stres, czy też zdobyć informacje na temat ich prześladowców. Koniec. O takich rzeczach już nie myślał przy dziewczynie.
-Podlizujesz się? Zrobiłaś coś? Czy po prostu próbujesz przejąć moją rolę rozpieszczania?- zareagował na kanapki. W dodatku usiadła mu na kolanach, choć ten siedział na podłodze. Miała siedemnaście lat, a potrzebowała bliskości. Rozumiał to. Nigdy nie narzekał na czułość. On ze swoją się skrywał, w obawie, że źle zinterpretuje jego intencje. -Wciąż mówisz mi Tyberiusz...- westchnął tylko, klepiąc ją delikatnie przymkniętą książką po głowie. -Nie żeby mi to przeszkadzało.- dodał, by jej nie urazić. Oparł swoją brodę na jej ramieniu, przy szyi. Dyskretnie obserwował jej twarz, skórę. Nie wyrażał przy tym żadnych emocji. Od tak, tylko się przyglądał. Potem zwrócił uwagę na kanapki. Chwycił jedną z ochotą i pożarł w ułamku sekundy. Wszystko, co zrobiła mu do jedzenia siostra, należało do najlepszych rzeczy.
-Co czytam?- rzekł z pełną buzią, po drugiej kanapce. -Różne cytaty, dylematy i poglądy Friedricha Nietzsche. - odrzekł. -Nie często widuje cię w bibliotece. Coś się stało?- spytał, nasłuchując jak krople deszczu mocno uderzają w okrągłe okno na suficie.